"Miasto pośrodku niczego" lub "Pocztówki z młodości"
image

image

image

image

image

image

O wystawie "Gdynia-Tel Awiw" mówią malarka Maria Kiesner i fotografik Wojciech Wilczyk - artyści współcześni, których prace obejrzymy na tej ekspozycji w Muzeum POLIN już od 13 września.
Jakie podobieństwa między Gdynią i Tel Awiwem najbardziej Państwa uderzyły?
Wojciech Wilczyk: Gdynia i Tel Awiw to miasta portowe, powstałe w podobnym czasie...
Maria Kiesner: Oba miasta powstały z utopijnej młodzieńczej wiary, że można zbudować świat od podstaw. Według klarownych zasad, wygodnie, nowocześnie. Dziś, po latach, są pomnikami dawnego entuzjazmu, zachowanymi pocztówkami z młodości.
A jakie różnice – w architekturze i w duchu miasta – najbardziej rzucają się w oczy ?
WW: Wyraźna różnica dotyczy właśnie charakteru modernistycznej architektury. Ta z Tel Awiwu jest bardziej bauhausowa z ducha, budynki nie są duże i mają zwykle skromne wykończenie. Modernistyczne obiekty wznoszone w Gdyni przez państwowe instytucje miały świadczyć o nowoczesności i potędze II RP. Bardziej przypominają one włoską architekturę z czasów Mussoliniego.
A co jeszcze odróżnia te dwa miasta od innych modernistycznych metropolii?
MK: Bliskość wody - Gdynia jest portem, Tel Awiw, poprzez sąsiedztwo Jaffy, również. Odbicie tego widzę w architekturze, zwłaszcza w Gdyni, która zasiedlona jest przez domy-okręty. „Białe miasto” zaś, zbudowane na piasku, położone wśród skąpej zieleni palm, przypomina o niedalekiej obecności Morza Śródziemnego. Światło odbijane przez fasady domów razi, zmusza do zmrużenia oczu, jakbyśmy stali na plaży i patrzyli w słońce.
Czy w Gdyni i Tel Awiwie modernizm jest nadal widoczny? Jak odnalazł się w otoczeniu późniejszej architektury?
WW: Realizacji, które powstały w stylistyce eklektycznego modernizmu, jest w Tel Awiwie znacznie więcej niż w Gdyni. Niektóre części tego miasta były planowane jako zorganizowane zespoły urbanistyczne, by wziąć za przykład choćby plac Ziny Dizengoff, którego koncepcja została opracowana przez Genię Auerbach. Modernistyczne obiekty w Gdyni stoją samodzielnie, a przez długie lata wiele z nich otaczały puste działki budowlane. Paradoksalnie dopiero działalność współczesnych deweloperów stawiających w tych miejscach apartamentowce, które nawiązują swym kształtem do funkcjonalizmu i streamline moderne, doprowadzi do sytuacji, że centrum Gdyni będzie sprawiać wrażenie harmonijnego organizmu miejskiego.
Jaki jest Państwa osobisty stosunek do obu tych miast? Z których elementów miejskiego życia czy architektury czerpią Państwo inspiracje?
MK: W obu miastach pociąga mnie idea, że można zbudować całe miasto z niczego. Na pustyni lub na plaży. Moje obrazy są realistyczne i konkretne, ale przedstawiają esencje, zasadę, formułę modernistycznego myślenia o bryle. Tłem dla motywów moich obrazów jest pustka. Gdynia pojawiła się w moich obrazach dosyć dawno temu, teraz powróciłam do tego samego tematu – budynku PLO. Obrazy z Tel Awiwu były owocem podróży, wyprawy w sprawie architektury. Rozmiar i konsekwencja architektury tego miasta mnie oczarowały. Znowu możemy mówić o tym pierwszym zachwycie – zaczynie do dalszej pracy.
WW: Ponieważ architektoniczny modernizm wymyślono w czasach powszechnego używania fotografii, kiedy w obiegu było już sporo zdjęć architektury. Budynki były tak projektowane – choć to moja hipoteza – żeby również dobrze zagrać na ówczesnych monochromatycznych kadrach. Stąd na przykład te wszystkie fotografie owalnych narożników z balkonami, ujętych w skrócie perspektywicznym, gdzie w słoneczny dzień widzimy kapitalne cienie rzucane na elewacje. Widziałem kiedyś archiwalne rysunki z procesu koncepcyjnego, gdzie tak właśnie było to przedstawiane. Możliwość „sprawdzenia” przy pomocy fotografii, jak wymyślony obiekt prezentuje się w dwóch wymiarach, miała duży wpływ na ich kształt. Siłą rzeczy takie budynki świetnie się fotografuje.
Maria Kiesner jest doktor habilitowaną warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Maluje architekturę i pejzaże miejskie. Interesują ją zapomniane relikty socmodernizmu i modernizmu.
Wojciech Wilczyk jest artystą fotografikiem, poetą, krytykiem sztuki i kuratorem wystaw oraz wykładowcą. Zajmuje się głównie fotografią dokumentalną. Od wielu lat podejmuje w swej twórczości wątki związane z historią polskich Żydów.