Nazywam się Staszek Łubieński. Zapraszam do Ogrodu Krasińskich na warszawskim Muranowie, na spacer przyrodniczy. Zobaczymy, co można zobaczyć w Warszawie o szóstej rano - mniej więcej. Czy w środku miasta żyją jakieś dzikie zwierzęta. Widzę, że tutaj w tych krzakach, nisko, skacze dużo mazurków, to są ptaki trochę podobne do wróbla. Właściwie takie polne wróble. One w mieście nie są tak bardzo widoczne. Może dlatego, że ludzie zwyczajnie myślą, że to są wróble. Ale nie są. Ich rodowód jest trochę inny, taki bardziej wiejski, ale oczywiście widać, że one coraz chętniej i coraz lepiej się w mieście czują. Odróżnia je taka czarna plamka na policzku. I to, że mają brązową głowę a nie szarą, tak jak wróble. Ale poza tym wszystko jest bardzo podobne. Lubią sobie mieszkać w budkach na drzewach, czego nasze wróble specjalnie warszawskie nie robią. Właśnie tutaj, na tej trawie widzimy grupki takie rodzinne. Jest dorosły mazurek, który skacze sobie tam w poszukiwaniu jedzenia a za nim siedzi podlot, czyli taki podrośnięty już pisklak, który jest wypierzony i potrafi latać. I potrafi uciekać. No i ten podlot po prostu wydaje takie odgłosy, które mają tego rodzica nakłonić do karmienia go. To jeszcze jakiś czas będzie trwało. Teraz właśnie dużo tych młodych ptaków plącze się po mieście i po wszystkich krzakach i można obserwować takie scenki rodzinne, jak dorośli karmią swoje młode. To, co odróżnia tego podlota od rodzica, to to że jakby ten dziób wydaje się trochę drobniejszy. Poza tym, ten kontrast na głowie, ta czarna kropka na policzku nie jest tak dobrze widoczna, jest trochę zatarta. W ogóle kolory jakby są trochę takie przydymione, przytłumione. Jeszcze nie jest tak w pełni wypierzony, jak ten dorosły ptak. To co jest fajne, w obserwowaniu przyrody i ptaków w mieście, to to że te ptaki nie są takie płochliwe, jak te ptaki, które żyją na wsi. Kiedy poszlibyśmy jakąś polną drogą i byłby jakiś zagajnik, to z pewnością pierwszym ptakiem, który by przed nami uciekł byłby kos. Jeszcze w dodatku ostrzegłby wszystkie inne ptaki. A tymczasem te miejskie kosy są takie bardzo zrelaksowane. Można je sobie obserwować, jak szukają jedzenia na trawniku. I tak jest też z innymi ptakami. To jest budka, w której prawdopodobnie mieszkają szpaki, ale ten wróbel też się nią ewidentnie interesuje. Wróble bardzo rzadko mieszkają w budkach w Warszawie, ale kto wie, może mają tutaj jakieś zamiary wobec niej. No ale szpak jest większy, więc prawdopodobnie przegoni konkurencję. W mieście kłopotem jest to, że oczywiście jest stosunkowo mało starych drzew. Bardzo ważne dla miasta są drzewa z dziuplami. Czyli raczej stare drzewa, trochę wypróchniałe. I jakimś substytutem starych drzew są właśnie te skrzynki wieszane w parkach czy na budynkach. To jest gołąb grzywacz. Gołąb grzywacz, to jest taki duży gołąb. Nie miejski gołąb. To jest ptak, który raczej jest związany z jakimiś takimi polami po prostu. Ale dobrze poczuł się w mieście i jest go tutaj stosunkowo dużo teraz. Jak widać, jest duży i dosyć gruby. To jest niestety jeden z ptaków łownych ciągle. Także w sezonie określonym, można na niego polować. Tutaj mamy fajnego ptaka. On jeszcze może będzie później. Bo to jest taki często dosyć spotykany teraz w parkach. Nazywa się kwiczoł. Jest jednym z drozdów. Jak się przyjrzymy, to on szuka sobie tutaj pożywienia w taki bardzo charakterystyczny sposób. Przystaje, prostuje się, przekrzywia głowę. On po prostu nasłuchuje, gdzie te bezkręgowce czy jakiś tam właśnie może dżdżownice, bardzo lubi dżdżownice, nasłuchuje gdzie one tam się poruszają pod nim. Kwiczoł jest dosyć nowym gatunkiem w Warszawie. W latach 80. dopiero zaczął kolonizować warszawskie parki. A teraz jest właściwie dosyć oczywistym ptakiem, wszędzie gdzie jest jakaś zieleń. Ale to właśnie przykład tego, że wiele tych ptaków, które wydają nam się zupełnie oczywiste w parkach, jeszcze kilkadziesiąt lat temu żyło zupełnie gdzie indziej i dopiero zaczynało się przyzwyczajać do tego, że w mieście też da się żyć. Jest takie mądre słowo dymorfizm płciowy. Ono oznacza, że samica i samiec wyglądają inaczej. Różnie. A u mazurków on nie występuje, więc nigdy nie wiemy, czy ptaki, które się tam szamoczą, towalczące ze sobą samce, czy zalecająca się do siebie para. Tutaj, na tym małym zbiorniku, na stawie, możemy zobaczyć dosyć ciekawe ptaki, jak na tę część miasta i na taki park. To są tracze nurogęsi. Taki ptak z rodziny kaczkowatych, który żyje raczej na rzekach i przy płynącej wodzie. Ale, jak widać tutaj, też się jakoś odnalazły. Nurogęsi, o ile wiem, w tym parku raczej nie są widywane często. Chyba to jest pierwszy rok, kiedy w ogóle zaczęły się tu pojawiać. To jest, jak mówiłem, rodzaj kaczki. O tyle ciekawej, że ona zakłada gniazda w dziuplach na drzewach. Często też w skrzynkach, takich zawieszonych. No i żywi się rybami, więc trochę różni od kaczek. Kaczka może zjeść rybę, ale to nie jest jej pierwszy wybór. Natomiast nurogęś jest idealnie przystosowana do tego, żeby właśnie łapać różne drobne rybki. To jest modraszka. To duże szczęście, że udało nam się takie naturalne gniazdo w dziupli. Taka późna wiosna, to jest właśnie czas, kiedy wszędzie w parku widać ptaki karmiące młode. I tam modraszka to jest właśnie taki ptak, który chętnie zakłada gniazda w dziuplach. A właściwie to jest ptak, który mieszka w dziuplach. chętnie mieszka też w tych skrzynkach, ale dziupla często wykuta przez dzięcioła, to jest dla niej podstawowy wybór. I te dziuple są często w dosyć nieoczekiwanych miejscach. Właśnie w takim złamanym konarze. Takie, jak widzieliśmy tego ptaka, który właśnie kursował między pobliskim krzaczkiem, a tą dębową gałęzią. Widać na tym krzewie, tuż obok tej dziupli, wyroiły się jakieś owady. Pewnie jakieś gąsienice, które go objadają. I to też można było zobaczyć, że właśnie ptaki pełnią taką pożyteczną funkcję, przynajmniej dla ogrodników, bo zjadają po prostu gąsienice z tego krzewu i jakoś chronią go przed całkowitym zjedzeniem. To zgromadzenie wron w dziwny sposób przypomina starych francuskich mężczyzn grających w bule i zastanawiających się czyja bula jest bliżej. No rzeczywiście widać, że wrony są ptakami stadnymi, towarzyskimi. W takiej fazie już trochę po tym okresie lęgowym, łączą się w takie duże stada i ewidentnie współpracują. Zresztą wrony chyba są najwdzięczniejszym do obserwacji ptakiem miejskim, bo one praktycznie się nas nie boją. Są też bardzo inteligentne i można podziwiać ich błyskotliwość. Możemy być pewni, że jeżeli my widzimy wronę, to znaczy że wrona widzi też nas. Kiedy tylko widzi, że zdradzamy jakieś zainteresowanie nią, to wtedy oczywiście odlatuje. To jest taka inspekcja trawnika. Pewnie szukają tam jakiegoś jedzenia, ale wygląda na to, że coś tam między sobą uzgadniają też. Znowu widzimy scenę rodzinną. Te wróble prawdopodobnie wychowały się na pobliskich kamienicach. Być może gdzieś przy Anielewicza. Tutaj dobrze można zobaczyć, jak ważną funkcję pełnią krzewy i zwykłe krzaki dla ptaków. Te małe wróble nie miałyby się gdzie ukryć, a prawdopodobnie zostałyby wyłapane przez sroki bardzo szybko, a tak przelatują z tych budynków sobie w krzaki i spokojnie są karmione przez rodziców. I mogą zasilić tą populację wróbli warszawskich. To jest podlot wróbla, ale ma takie charakterystyczne żółte zakończenia u nasady dzioba. To się nazywa niezbyt pięknie - zajady - ale to świadczy o tym, że ten młody ptak, który bardzo szeroko musi otwierać dziób, żeby dorosły go nakarmił. Potem te zajady znikną i już nie będą tak się rzucały w oczy. Gniazdo grzywacza, bardzo charakterystycznie dla niego zbudowane niedbale, z takich patyczków dosyć luźno ułożonych. Nie jest to wielki architekt. Te gniazda są często bardzo takie byle jakie, więc byle właściwie wichura jest w stanie zrzucić je z drzewa. Tutaj widzimy kawki. Kawki to są kolejne ptaki z rodziny krukowatych. Kawki mieszkają na budynkach w mieście i często zresztą na elewacjach różnych takich otworach, bo one poszukują miejsc które przypominają dziuple. W warunkach naturalnych zasiedlają dziuple, ale przystosowały się do miasta i stworzonych tutaj warunków. I właśnie bardzo dobrze sobie radzą. To co jest fajne w obserwowaniu przyrody w mieście to to, że te ptaki się nas tak bardzo nie boją. Są oswojone z widokiem człowieka, więc nie uciekają. Można, od biedy, obserwować je bez lornetki nawet. Na przykład, te tutaj siedzące na trawie grzywacze, które nie wydają się specjalnie przejęte faktem, że przechodzimy obok. Ale oczywiście warto mieć lornetkę. Lornetka to jest przyrząd, który pozwala nam przyjrzeć się przyrodzie bez konieczności wywoływania w niej żadnego dyskomfortu. To jest fajne, jednakże, że ptaki nie uciekają, nie musimy ich płoszyć i nie włazimy im na głowę. One mogą się zachowywać naturalnie, a my spokojnie możemy się cieszyć tym, jak są bardzo piękne. Ale też charakterystyczne dla tych obserwacji miejskich to to, że nie musimy się tutaj ubierać w jakiś dziwny strój komandosa, zakładać siatki maskującej ani kamuflażu. Tak jak wspominałem, ptaki po prostu wiedzą, jak wygląda człowiek i na ogół nie kojarzą go z jakimś wielkim zagrożeniem. Bardziej się boją naszych psów i oczywiście kotów. Więc to, że będziemy ubrani w jakiś zwyczajny strój miejski, na pewno nie wzbudzi jakiegoś przerażenia w tych ptakach, które tutaj żyją. Właśnie to jest zięba. Samiec zięby. To jest prawdopodobnie najpospolitszy ptak w Europie. Przynajmniej był. Jest ptakiem parkowym również w mieście, ale potrzebuje jednak trochę drzew, żeby dobrze się poczuć. I zakłada gniazda na drzewach. Takie bardzo ładne koszyczki uwite z trawy, z mchu, z jakichś piórek. Charakterystyczne, że ptaki, kiedy śpiewają, to często zmieniają pozycję. Po prostu chodzi o to, żeby poinformować całą okolicę, że to jest ich teren. I że one tutaj panują. Przy czym ten komunikat jest skierowany jednak do ptaków własnego gatunku. Inne ptaki specjalnie się tym nie przejmują. Samiec pewnie będzie śpiewał a potem przeskoczy na jakąś inną gałąź. Może przeleci na inne drzewo i znowu będzie ciągnął dalej tę piosenkę. Przyroda w mieście to nie tylko drzewa i ptaki czy wiewiórki, ale np. takie niezbyt może efektowne organizmy, ale też bardzo ciekawe, jak porosty. Tutaj np. na tym drzewie taki rośnie. Wydaje mi się, że to złotorost ścienny. Niby nic bardzo rzadkiego. Raczej taki pospolity porost, który rośnie nawet w miastach. To nam trochę uświadamia, jak ważne są drzewa. Po prostu są siedliskiem dla bardzo, bardzo wielu organizmów, nie tylko ptaków czy bezkręgowców, ale właśnie takich właśnie porostów. I tutaj na tym drzewie widzę, że rosną też mchy. A drzewo nie jest raczej bardzo stare. To jest jakiś klon. Takie jedno drzewo to jest właściwie taki cały wszechświat dla rozmaitych organizmów. Kończymy nasz spacer w Ogrodzie Krasińskich. Mam nadzieję, że przekonałem Państwa chociaż trochę do tego, że w mieście też da się podglądać przyrodę. Czy ona jest dzika? Na pewno jest dzika, chociaż dzika inaczej niż przyroda leśna. Zachęcam do odwiedzania warszawskich parków, szczególnie tych, które mają takie piękne stare drzewa. Tutaj zawsze tego dzikiego życia będzie trochę więcej. I myślę, że musimy doceniać każdą zieleń w naszym otoczeniu, bo ona jest taką trochę ostoją dla przyrody i też miejscem gdzie zwyczajnie możemy spędzić fajnie czas.